Akt unii florenckiej z 1439 roku

Z e-ncyklopedia
Wersja z dnia 14:41, 1 mar 2020 autorstwa Jemy (dyskusja | edycje) (1 wersja)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)

Akt unii florenckiej z 1439 roku

Eugeniusz biskup, sługa sług bożych, ku wiecznej rzeczy pamięci

Na niżej spisane [artykuły] zgadza się najdroższy w Chrystusie syn nasz, Jan Paleolog, sławny cesarz Rzymian, i przedstawiciele czcigodnych braci naszych patriarchów oraz inni reprezentujący Kościół wschodni. Niech radują się niebiosa i cieszy się ziemia: zniesiono bowiem mur, który rozdzielał Kościół wschodni i zachodni, a nastał pokój i zgoda. Na owej opoce Chrystus, który oba zjednoczył, łączy obie strony najtrwalszymi więzami miłosierdzia i pokoju i spaja, i zwiera przymierzem wieczystej jedności. Po mgle długiego smutku i czarnej, niemiłej pomroce długotrwałego rozbicia, zajaśniało wszystkim pogodne światło upragnionej jedności. Niech cieszy się matka, Kościół, który widzi, że jego synowie dotychczas nawzajem rozdzieleni, wprowadzili pokój i jedność i który poprzednio gorzko opłakiwał ich rozbicie, z niewypowiedzianą radością niech składa dzięki wszechmocnemu Bogu z powodu ich nadzwyczajnej zgody. Na całym świecie wszyscy wierni niech winszują sobie, a [każdy], kto nosi miano chrześcijanina, niech raduje się wspólnie z matką. Kościołem katolickim. Oto bowiem ojcowie zachodni i wschodni po bardzo długim okresie rozbicia i niezgody, wystawieni na niebezpieczeństwa morza i ziemi, pokonawszy wszystkie przeszkody, radośni i weseli przybyli na ten święty sobór ekumeniczny z pragnieniem najświętszej jedności i z łaską odbudowania starożytnego miłosierdzia, i w zamiarach swych bynajmniej nie doznali zawodu. Po długich bowiem i pracowitych rozważaniach, osiągnęli jednak - z łaski Ducha Sw. - ową niezwykle upragnioną i świętą jedność. Któż zatem potrafi złożyć godne dzięki za dobrodziejstwa wszechmocnemu Bogu? Kogo nie zadziwia tak wielkie bogactwo boskiego miłosierdzia? Czy jego żelaznego serca nie zmiękczy wielkość wzniosłej pobożności? Są to dzieła skończenie boskie, a nie wymysły ludzkiej ułomności. Z czcią zatem należy to niezwykłe [dzieło] podjąć i prowadzić na chwałę bożą. Tobie chwała, Tobie cześć. Tobie dziękczynienie, Chryste, źródło miłosierdzia, który tyle dobrego ofiarowałeś oblubienicy swej, Kościołowi katolickiemu i ukazałeś cuda swej pobożności naszemu pokoleniu, aby głosiło wszystkie Twe cuda.

Za: M. Patalon, Fenomen chrześcijaństwa, Słupsk 2001. s. 128.

[Okoliczności podpisania unii florenckiej]

Skoro tam [tj. w Ferrarze] otwarto sobór, poczęła grasować śmiertelna zaraza. Opuściwszy Ferrarę, udano się do Florencji, gdzie sobór odbyto i zakończono. [...] Po odbyciu tedy wielu narad i usunięciu różnic, gdy na jedno zgodzili się Włosi i Grecy, z wyjątkiem Marka (z Efezu], wydano dekret [co do unii] i uświęcono go przysięgą, grożąc tym, którzy by im się sprzeciwiali, klątwą i surowymi karami.

Owocem tego było zaś, iż wszyscy zgodzili się na to, że Duch Św. pochodzi od Ojca i Syna, jako od jednego początku i jednego pochodzenia, a Grecy zwą od Ojca przez Syna. [Skoro Grecy przybyli do Konstantynopola] mieszkańcy miasta pozdrawiali ich wedle zwyczaju i pytali: "Jak stoją sprawy wasze? Jak dokonał się sobór? Czyśmy zwyciężyli?" Tamci odpowiadali: "Wiarę naszą sprzedaliśmy za pieniądze, religię naszą zamieniliśmy na bezbożność"; [...] Takie i gorsze jeszcze rzeczy mówili, nawet ci, którzy dekret podpisywali [...] Gdy zaś ktoś im zarzucał, dlaczego podpisali, odpowiadali stale: "Uczyniliśmy to z obawy przed Frankami" [tj. łacinnikami]. [...] Spomiędzy arcybiskupów zaś niektórzy, gdy mieli [we Florencji] podpisywać dekret, mówili [do łacinników]: "jeśli nie dostarczycie nam pieniędzy w odpowiedniej ilości, nigdy nie podpiszemy". Skoro im zaś te pieniądze wyliczono, zmaczawszy na miejscu pióro w atramencie, podpisywali [...].

[Laonikos Chalkondylas]: Grecy powróciwszy do domu, nie myśleli dotrzymać tego, co umówiono we Włoszech [...] i w sprawach wyznaniowych wiązać się z Rzymianami. Zaniepokojony tym papież rzymski wysłał do Bizancjum do Greków pewnych mężów uczonych, aby się z nimi porozumieli, ci jednakże odrzucili sobór i unię zawartą we Włoszech, gdyż Marek z Efezu i Scholarios, mąż wśród Greków najuczeńszy, od początku nie chcieli się zgodzić na dogmaty łacinników. Gdy przyszło do rozprawy i dysputy, Rzymianie nie zdołali nic osiągnąć i nic nie wskórawszy, powrócili do domu.

Dukas, Historia Bizantina, za: Za: M. Patalon, Fenomen chrześcijaństwa, Słupsk 2001. s. 129.